wtorek, 6 grudnia 2016

sałatka z tuńczyka


 Sałatka z tuńczyka 


Wstyd się przyznać, ale nie jadam ryb. Jedyna opcja do której i tak dopiero niedawno się przekonałam to tuńczyk z puszki... Muszę przyznać, że w sałatce naprawdę dobrze smakuje. 
Wybrałam opcje mniej kaloryczną i bardzo prostą. Tak naprawdę przygotowanie jej zajmuję dosłownie chwile. Idealna opcja dla osób, które się ciągle śpieszą i nie mają czasu na przyrządzanie dłuższych posiłków. Czyli rachu-ciachu i gotowe.






Lista składników: 
  • kapusta pekińska
  • tuńczyk w sosie własnym 
  • kukurydza
  • jogurt naturalny gęsty 
  • sól
  • pieprz
 Wystarczy umyć i pokroić kapustę, dodać kukurydzę, tuńczyka i voilà. :)
 
Oczywiście jak chcecie jeszcze bardziej zdrowo to zmieńcie chleb pszenny na razowy (u mnie po prostu go zabrakło) lub zjedzcie bez chleba.




czwartek, 20 października 2016

London




 Ten post przygotowałam z myślą o tych, którzy wybierają się do Londynu pierwszy raz tak jak ja i próbują znaleźć wszystkie ważne informacje odnośnie tego miasta.

 Gdy kupiłam bilety, na samym początku zajęłam się znalezieniem noclegu, komunikacji 
miejskiej i połączenia lotnisko-miasto. Przejrzałam chyba wtedy cały internet.
Tak naprawdę nie było żadnej konkretnej strony na której było by to wszystko opisane z grubsza.
Plan metra przyprawiał mnie o zawrót głowy. Jest tam tyle połączeń, że bardzo łatwo można się pogubić. Jak się okazało, to tylko tak wygląda, bo w rzeczywistości jest to bardzo proste. 


 Nocleg 
Jeśli chodzi o nocleg to zależało mi, by nie był daleko od wszystkich atrakcji. Z racji tego, że wyjazd trwał zaledwie dwa dni, to wszystko musiało być idealnie zaplanowane żeby nie tracić czasu i jak najwięcej zobaczyć. 
Wybór padł na dzielnice Paddington i hotel Seymour Hotel.
 Nie oszukujmy się, luksusów tam nie było, ale za tą cenę i tak się cieszyłam z tego co mamy. 
Ważne, że miałyśmy obok stacje metra i dużo autobusów, więc mogłyśmy dojechać wszędzie. 
Hotel zarezerwowałam przez stronę Booking.com


Transport lotnisko- miasto
Tutaj poszło gładko, bo znalazłam w miarę taniego przewoźnika z lotniska Stansted - Terravision.
Przejazd w obie strony kosztuje 18 funtów od osoby. Czas przejazdu to ok 1,5 godz. Warto zarezerwować to przed wylotem, bo nie jestem pewna czy taka sama cena jest na miejscu. 
Zaletą tego przewoźnika jest to, że gdy nam się spóźni samolot lub przedłuży nam się odprawa na lostniku (sama się przekonałam, że panuje tam wielki harmider i może to długo trwać) to możemy udać się na późniejszego busa niż mamy na bilecie.
 Nam odprawa zajęła ponad godzinie i spóźniłyśmy się na nasz autobus. Na szczęście można wykorzystać bilet przez cały dzień i jechać o dowolnej porze.

Oczywiście nie jest to jedyny transport do miasta: 
Jeszcze mamy Airport bus express - ok 10 funtów za przejazd. 
Pociąg-  Stansted express
 (ok 45 min) i jest to trochę droższa sprawa ok 30 funtów za przejazd. 


Warto zwrócić uwagę czy czasem nie lepiej zapłacić trochę więcej za bilet lotniczy i wylądować na innym lotnisku, bliżej centrum.Wtedy jest możliwość oszczędzenia czasu i dojechania metrem do centrum. Tak jak piałam wyżej, odprawa na Stansted jest dosyć uciążliwa.


Komunikacja miejsca
Znalazłam bardzo przydatną stronę na której można wyszukać każde połączenie z danego miejsca. 


Najszybszym środkiem transportu jest zdecydowanie metro.
 Dzieli się na strefy. Wiadomo, że czym dalej jedziecie tym drożej zapłacicie za bilet. 
Trochę wydaje się to skomplikowane i takie jest też w rzeczywistości.
Niżej wstawiłam cennik za bilety jednorazowe, których po prostu nie opłaca się kupować. 
Sama wybrałam bilet papierowy jednodniowy, wieloprzejazdowy travelcard, na wszystkie możliwe połączenia w mieście (nie wlicza się Heathrow Express, Heathrow Connect oraz Gatwick Express). Kosztował mnie 12,09 funtów. Dzięki temu mogłam podróżować w każde miejsce w danych strefach 1-6. Bilet wieloprzejazdowy może być kupiony na okres: 1 dnia (godziny szczytu i poza szczytem), 7 dni, 1 miesiąca i 1 roku. Jak się okazało to tych biletów nie można kupić w kiosku, tylko w specjalnych automatach biletowych.
Jest też inna opcja a dokładnie- Oyster (karta zbliżeniowa).
Z racji tego, że z niej nie korzystałam to odsyłam do strony http://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/po-co-bilet-londyn-placi-karta-paypass-52036.html.

Drugą opcją podróżowania są czerwone piętrowe autobusy, które są chyba w każdej części Londynu.
Dla nas to była niewyobrażalna atrakcja, przejechać się takim autobusem. Raczej jeździłyśmy nim dla frajdy, bo zazwyczaj korzystałyśmy z metra (szybciej było).
 Ważną rzeczą jest to, że na bilecie travelcard można również podróżować piętrowymi autobusami.
Co mnie zaskoczyło najbardziej to nie na każdym przystanku jest rozkład jazdy. Do końca nie wiedziałam gdzie one jadą. Przystanki są również skierowane w odwrotną stronę niż u nas! 
Z racji tego, że nie było rozkładu to wsiadałyśmy to byle jakiego autobusu i jechałyśmy tam gdzie nas zawiezie. O dziwo jechał akurat tam gdzie chciałyśmy. :D





Metro w Londynie jest najstarsze na świecie!





Z lotniska dotarłyśmy do dzielnicy King Cross i od razu po męczącej podróży udałyśmy się coś zjeść. Ohh tak marzyło mi się angielskie śniadanie. Raczej w domu nie zdarza mi się jeść tak ciężko z rana, ale skoro już tu przyjechałam to trzeba było spróbować.
 Gdzieś w uliczkach trafiłyśmy na mała, przytulną knajpkę o nazwie Oz. Wielki talerz tłustego i energetycznego jedzenia za jedyne 5 funtów! Cena bardzo przyzwoita i jedzenie pierwsza klasa! 





Szczęśliwe i najedzone udałyśmy się do metra i pojechałyśmy zobaczyć słynny Big Ben. Robi naprawdę niezłe wrażenie!
Na tym wyjeździe skupiłyśmy się bardziej, by zobaczyć wszystko od zewnątrz. Resztę odłożyłyśmy sobie na następną wizytę. 








Z King Cross pojechałyśmy metrem do Green Parku  i potem na stacje Westminster. 





Jeśli chodzi o internet, to najbardziej opłaca się kupić starter. Jednak na miejscu ciężko było go znaleźć. Każdy sprzedawca w kiosku odsyłał nas do specjalnego sklepu. My sobie odpuściłyśmy i przeżyłyśmy bez tego. Wszystkie knajpy udostępniają wifi, gdy tylko u nich coś zamówisz.



Miejsca warte odwiedzenia: 
  • London eye-  koszt ok 20 funtów. Najbardziej opłaca się rezerwować w pakiecie z inną atrakcją. 
  • Rejs po Tamizie (często w pakiecie z London eye)  
  • Wieża zegarowa Big ben ok 15 funtów  
  • Piccadilly Circus
  • Dzielnica Soho 
  • Buckingham Palace 
  • Trafalgar
  • Westminster Brige
  • House of Parliament 
  • Trafalgar Square
  • Oxford Circus
  • Regent Street
  • British Museum
  • National Gallery 
  • Tate Modern 
  • British Library
  • Tower of London 
  • Madame Tussaud 
  • London Brige
  • China town


Piccadilly Circus- plac i skrzyżowanie głównych ulic w samym sercu rozrywkowego Londynu. Jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc. Łatwo stąd można dojść do dzielnicy Soho. 
Stacje metra obsługująca linie Bakerloo Line i Piccadilly line. 



Okazało się, że nie łatwo było dorwać budkę i zrobić sobie przy niej zdjęcia. Utrudniał to fakt, że chyba każdy wpadł na ten pomysł co ja, więc trzeba było czekać na swoją kolej. 
No ale się udało! Obowiązkowa fotka musi być.  



China town






Trafalgar Square






Jeśli chodzi o jedzenie, to najtaniej wyjdzie stołując się w fast foodach. Jeśli jednak jesteście smakoszami i chcecie zjeść trochę bardziej zdrowo, to na pewno znajdziecie tutaj coś dla siebie. Miasto roi się od przeróżnych restauracji. 
Mnie zauroczyła restauracja na statku, zacumowana przy Tamizie. Niesamowite miejsce z pięknym widokiem, szczególnie w nocy. 






Buckingham Palace




Tutaj muszę koniecznie dodać, że zawsze marzyłam o tym żeby po wkurzać tych wartowników.
Na filmach zawsze tak robili! A tu proszę.. tak daleko sobie stał.
















Na koniec zostawiłam sobie Oxford Circus, co było wielkim błędem! Myślałam sobie, że nie przyjechałam tutaj na zakupy i nie będę tracić czasu na chodzenie po sklepach, więc pojechałam tam tylko 1,5 godz przed wylotem na lotnisko. 
Wpadłam oczywiście do Primarka i zwariowałam. 
Chciałam tego uniknąć, dlatego tak odkładałam tę chwilę na potem. :P 
Wzięłam w łapy bluzę i pobiegłam do kasy, nie przymierzając jej, bo już trzeba było wychodzić. 
No cóż.. czas się leczyć. Ale tylko kobieta, kobietę zrozumie. :)



 W Londynie ludzie chodzą świetnie ubrani. Mogłabym siedzieć i patrzeć godzinami na mijających ludzi i czerpać z nich inspiracje. Tutaj można być sobą po prostu. 



Ta pani np. chodzi w dwóch różnych butach. Ciekawe co by powiedzieli na to u nas w Polsce.






  Po intensywnych dwóch dniach, czas było wrócić do domu. Ta chwila zawsze jest najgorsza...
Na szczęście wrócę tam niebawem. :)